A może by tak zostać dyslektykiem

Autor: Robert Grzeszczyk
6 stycznia, 2025
image_pdfimage_print

Czy istnieją równość i sprawiedliwość?
Od maleńkości społeczeństwo przekonuje swoich milusińskiech, że tak? I w swej przewrotnej niekiedy naturze poprawia w swym dziele jednostkowe ludzkie przywary i wady w sposób administracyjny obniżając jednocześnie poziom wolności i równości. Często obniżając ich poziom dla zdecydowanej większości. – Edukacja publiczna.

Cierpiącym pomóc

Zrozumiałe jest, że społeczeństwo na naszym poziomie cywilizacyjnym inaczej traktuje osoby upośledzone niż czyniono to w starożytnej Sparcie, gdzie w sposób brutalny dokonywana była selekcja dla wspólnego dobra i kraju. Selekcja taka dokonywała się w sposób mniej lub bardziej brutalny na całym etapie rozwoju człowieka. To co sobą aktualnie prezentujemy to wynik tej selekcji (u jednych bardziej u innych mniej zaawansowany).

Współcześnie obserwujemy, że rozwijane są projekty mające służyć osobom dotkniętym przez różnorakie przywary. Zaczyna się zmiana mentalności społeczeństwa oraz zmiana zasad etycznych etc. Czy słusznie? Czy taki kierunek selekcji jest prawidłowy i służy naszemu rozwojowi? Czy wpływa na większe poczucie równości, sprawiedliwości, godności?

Państwo w jak największym stopniu winno realizować cele humanitarne. Jednak realizacja tych celów nie powinna w żaden sposób obniżać prawa społeczeństwa do normalnego (i naturalnego) życia i rozwoju, a tym bardziej ograniczać możliwości rozwoju innym jednostkom. Wydaje mi się, że błędnie jest odbierana humanistyczna etyka pomocy biednym i pokrzywdzonym.

Bo każda jednostka jest jednakowo cenna.

Więzienie aż kipi od nieszczęść

Zapewnianie utrzymania przestępcom (których jest w populacji niewielki odsetek) poziomu życia wyższego od przeciętnego w danej populacji nie jest zrozumiałe. Wcale to nie musi skutkować naprawą tych „błądzących”. Następuje ubożenie społeczeństwa w wyniku nadmiaru opieki nad ludźmi świadomie naruszającymi obowiązujące w państwie normy. W wyniku występowania przeciwko prawnym normom i zasadom obowiązującym w państwie otrzymują oni od tegoż państwa opiekę daleko większą od przeciętnego, szanującego prawo obywatela.

Doprawdy, zadziwia postawa ogółu, że nie zmieni prawa, by dotychczasowe zbrodnie były prawnie dopuszczalne. Byłoby to mniej kosztowne dla państwa i społeczeństwa. Wydaje się to śmieszne ale nie jest, gdyż państwo w wyniku tzw. politycznej poprawności realizuje w praktyce te nonsensowne z pozoru rozwiązania. Nakłady na zwykłych przestępców są z roku na rok wyższe i z roku na rok rośnie dysproporcja w stosunku do wydatków na rzecz przestrzegających prawo.

 

Człowiek na wózku z ADHD

W innych dziedzinach już dzieje się podobnie.
Widzimy osobę na wózku. Nieszczęście. Wszędzie bariery: pełno schodów, brak podjazdów, ograniczone możliwości korzystania z publicznego transportu. Osoby niedowidzące lub niewidome – to ogromne nieszczęście. Mało się spotyka sygnalizacji drogowej z odpowiednim sygnałem dźwiękowym. Zdarzały się przypadki ograniczania wstępu dla psich przewodników. Są wolontariusze, którzy pomagają w tresurze i pomagają ludziom pokrzywdzonym przez los. Państwo, niektóre samorządy oferują różnoraką pomoc. Jest to wszystko zrozumiałe i normalne. Pomoc ta nie ogranicza w niczym swobody pozostałym ludziom. Wpływa korzystnie na morale zdrowych i świadomość społeczeństwa, gdyż to ono samo utożsamia się z istniejącą pomocą.

Czy istnieją jeszcze szkoły bezintegracyjne?A czy istnieją szkoły specjalne?
     Czy istnieją jeszcze szkoły bezintegracyjne? Czy istnieją szkoły specjalne?

Rozważmy jednak przykład niewidomego dziecka, które ma się edukować z innymi, w pełni sprawnymi dziećmi. Zrozumiałe, że taki uczeń będzie wymagał większej troski. W klasie 30 osobowej nie będzie to możliwe. Chyba, że kosztem pozostałych dzieci. Kosztem ich nauki i postępu. Być może byłoby to zrozumiałe dla niektórych rodziców. Prawdopodobnie do pewnego czasu. W sąsiedniej klasie, gdzie wśród dzieci nie spotykalibyśmy dzieci chorych i upośledzonych program nauczania byłby realizowany w całości ze znacznie lepszymi wynikami. Niektórzy rodzice dzieci, które uczęszczają do klasy z dzieckiem niewidomym zorientowaliby się, że ich dzieci ładnie się bawią, lubią przebywać z niewidomym kolegą ale nie umieją czytać i pisać, chociaż rozpoznają niektóre literki z alfabetu Braile’a. Przykład trochę (rzeczywiście mocno) przejaskrawiony. Prawda, że ciężko to sobie wyobrazić?

Obrazuje jednak pewien trend, który ma związek z różnymi dolegliwościami, na które często narzekamy myśląc o publicznym szkolnictwie.

By nie być posądzonym o demagogię zastanówmy się nad innymi przypadłościami cywilizacyjnymi naszych milusińskich. ADHD* – pod tymi literami ukrywa się zespół chorobowy o nazwie: nadpobudliwość psychoruchowa. Dotyczy to do 10 procent populacji. Wymaga indywidualnego traktowania i specjalnej troski. Zachowania dzieci z ADHD nie pozostają obojętne dla otoczenia, w tym i innych uczestników zajęć szkolnych. Nie tak dawno przetoczyła się gorąca dyskusja na temat przemocy w szkole. Jakaś część, a być może całość tych negatywnych zachowań (często ocenianych jako patologie) to wynik zachowań związanych z objawami ADHD. Ponieważ są to zachowania chorobowe to powinny być rozpatrywane w tych kategoriach. Niestety nie są. Jeśli szkodzą one innym (czego nie raz byliśmy świadkami i czego mamy świadomość) to czemu nie doprowadzić do ograniczenia negatywnych dla większości tych chorobowych objawów? Czemu rodzice, którzy powinni zapewnić maksymalną opiekę i ochronę własnym dzieciom nie czynią tego w sposób zadawalający? Znajdują czas na dokumentowanie przypadłości własnych dzieci ale już nie na realną im pomocy? Czemu szkoły dopuszczają do takich sytuacji? Czemu obowiązujące przepisy zezwalają na utrzymywanie zagrożeń i ograniczanie postępów wychowawczo-edukacyjnych pozostałych 90 procent uczniów? Czemu społeczeństwo wciąż toleruje niebezpieczną sytuację permanentnego czasami zagrożenia zamiast indywidualnej pomocy dla takich dzieci i ich rodziców do czasu ewidentnej poprawy?

Dzieciaki z chorobliwą pobudliwością ADHD i niejednokrotnie agresją nie mogą być szykanowane. Wymagają większej opieki. Nauczyciele nie są przygotowani do takiej opieki, a państwo powinno sprostać wymogom postępu. Wszystkie dzieci są nasze (?).


Dysleksja nie tabu

Coraz więcej dzieci ma udokumentowane objawy dysleksji i innych „dysfunkcji”. Są to choroby, które wymagają zdwojonej opieki i pomocy ze strony dorosłych. Szczególnie ze strony prawnych opiekunów. Intensyne i systematyczne ćwiczenia pomagają dzieciakom w sposób prawidłowy przyswajać rzeczywistość. Nauczyciele w szkole z reguły łagodniej oceniają tego typu dzieci. Jeśli nie ma to związku z oceną krzywdzącą w stosunku do innych to należy przyjąć to za normalne. Nie normalnym jest natomiast korzystanie z poradni, przychodni po to by usprawiedliwić brak pracy ze strony niektórych uczni jak i ich opiekunów. A w tej materii zanosi się na znaczne złagodzenie obowiązujących procedur. Państwo w swej poprawności politycznej zmierza w kierunku zupełnego odstąpienia od oceniania dzieci z różnorakimi dysfunkcjami. Nie rozumiałbym tego gdyby chodziło o rezygnację oceny postępów naszych milusińskich w ogóle. Tym bardziej nie rozumiem, by w normalnej, publicznej szkole traktować nierówno nasze dzieci. Wszystkie dzieci są nasze(?). Ale nie wszystkie są jednakie. Tak jak i my nie jesteśmy jednakowi.

Artykuł został pierwotnie opublikowany w 2010 roku na portalu Wiadomości 24 ( projektu niemickiego właściciela DGP – Axel Springer Polska) – portalu dziennikarstwa obywatyelskiego. Artykuł był elementem toczącej się dyskusji na temat edukacji. W roku 2017 wszelkie treści zamieszczone na Wiadomości 24 przeniesiono na inny portal, działający do dziś: Nasze Misato (niekoniecznie w wyniku gospodarskiej wizyty premiera Tuska). Artykuł po przeniesieniu w nowe miejsce został udostęniony pod enigmatycznym autorstwem”Redakcja”. Nie udało mi się doprowadzić do przywrócenia nazwiska autora (mojego osobistego) w wyniku e-mailowych wiadomości do redakcji: portalu i DGP. Standard półkolonii nie musi przecież być taki sam jak w metropolii. Póżniej portal Nasze Miasto został kupiony przez Orlen. Nowy zarząd reagował na e-maile tak jak poprzedni. Zareagował dopiero na wiadomość wysłaną listem poleconym. Wprowadzono odpowiednie korekty na wszystkich moich (około 200) artykułach, które w sumie wygenerowały dla właścicieli około 900 tysięcy kliknięć. Po nieudanej próbie wspólpracy z kanclerią i adwokat Bigan przestałem się interesować naruszeniami prawa autorskiego, jakie mnie spotkały. Dziś nie ma już po śladu po moich artykułach opublikowanych na portalu W24, może jakiś nieznaczący strzęp, więc niektóre z nich, jak ten powyższy, udostępniam na własnej stronie.


Wprowadziłem pojedyncze korekty stylistyczne, interpunkcyjne i gramatyczne, dzięki dodakowej korekcie. Dodałem śródtytuły.

A może zostać dyslektykioem 1


4.01.2025 r.

Suplement 

Leon Eisenberg
*
– „wynalazca” ADHD odchodząc na emeryturę oświadczył, nie mniej, nie więcej, że podany przez niego koncept ADHD był żartem – sic!
– I co mi teraz zrobicie? – zdawał się pytać Leon Eisenberg.
Oczywiście świat zabrnął już za daleko, by się przejmować takim oświadczeniem. Odrzucił je kategorycznie autorytetami setek profesorów i doktorów, którzy wcześniej bezkrytycznie podchwycili „wynalazek”, nie poznając się na tym żarcie, i zajęli się jego udowadnianiem i rozwijaniem. Zgodnie z podstawowymi zasadami manipulacji, lud Boży poszedł za „autorytetami”, stworzonymi przez fałszywą teorię „żartownisia” propagowaną przez media kranu z ciepłą wodą.
Oczywiście po tym oświadczeniu pojawili się zaraz inni ojcowie teorii i choroby ADHD. A nawet tłumacze słów przekazanych w oświadczeniu nieżyjącego już psychiatry w przeciwnym kierunku.
http://neuropsychologia.org/ojciec-adhd-nie-uzna%C5%82-jej-za-nieistniej%C4%85c%C4%85-chorob%C4%99

 

Selekcja

Sparta, z tego co nam wklepywano do głów w szkołach, a więc co powszechnie „wiadomo” (a co wcale nie musi być prawdą) jako jedyna w starożytnej cywilizacji prowadziła specyficzną selekcję świadomie i rutynowo. Czy zdarzały się wyjątki? – Nie przypuszczam.
Na przeciwnym biegunie jest dzisiejsze stawianie na piedestale osób chorych, ułomnych … Jest to powszechne. Czy zdarzają się wyjątki? – Oczywiście. Powszechność dotyczy tu kwestii publicznych a nie prywatnych (np. prywatnych szkół, etc.). Komu więc służy? Czy ciemny lud, Boży Lud jest ślepy i głupi i taki ma pozostać. Nie zadaje sobie zasadniczych pytań? Tylko rzecz zbywa, gdyż takie ma … przekonania – sic! A fakty, a wiedza? Nie mają większego znaczenia, gdy ktoś pogrążony w kolorowej idei.

Niewidoczna rzecz, to również nierówność z jaką traktowani są ludzie chorzy i ułomni, dzieci w zależności od przypadłosci, które ich dotykają. Bo nie nad każdym głęboko, litościwie i szczodrze pochyla się aparat państwa w imieniu humanistycznego i altruistycznego społeczeństwa. Długotrwała choroba i „kontemplowanie” jej w pieleszach domowych nie zasługuje już na szczególną uwagę i pieczę. Internet woła z bólem o pomoc, a społeczeństwo nie … dedykuje praw dodatkowych. Ale gdy ułomność tylko się objawi publicznie, cierpimy wszyscy podwójnie i wspomagamy ile wlezie, nie mając świadomości ile to jest: ile wlezie (nie tylko w aspekcie materialnym).
Oczywiści wielu sie oburzy, że dziś ktoś śmie o selekcji w kontekście ludzi.

Wszystkie dzieci są nasze

To zdaje się być usprawiedliwieniem do malejącego zaangażowanie oraz zgody na przejmowanie przez instytucje państwa coraz szerszych kompetencji rodziców i rodziny w stosunku do ich własnych pociech. Jednocześnie kadra nauczycielska ugina się pod ciężarem rozrastającej administracji.
Od dawna zanika klasyczny obraz edukacji i szkoły: mistrz-uczeń. Tym samym zanika też autorytet „mistrza” i pojawia się roszczeniowość uczniów i rodziców, dla których wysokie oceny są najważniejsze, niezależnie od sposobu ich uzyskania. Najprościej więc ograniczać i znosić wymogi dla uczących się naszych wspólnych pociech. Będzie im lżej. Tworzyć nowe, coraz bardzie absurdalne, ale koślawe, kalekie i łatwe rozwiązania administracyjne i … testy. Dużo dobrych ocen, i więcej czasu dla nauczycieli na wypełnianie tabelek. To poprawny kierunek.

Lud bogobojny miast i wsi z pełnym zrozumieniem i uznaniem wspiera pomoc kierowaną w sposób, który godzi we wspólną, a tym samym także indywidualną pomyślność, szczególnie że dochodzą głosy z wiarygodnych źródeł, iż powoduje ona weselszy świergot sikorek modrych a nawet i ubogich, oraz pojawienie się dzięcioła trójpalczastego w rejonach, gdzie nigdy nie był widziany.

Picoides_tridactylus_Dzięcioł trójpalczasty
Picoides_tridactylus_Dzięcioł trójpalczasty

To od Dzięcioła trójpalczastego zależy pomyślność odwiecznej natury Puszczy Białowieskiej – wskazywał prof Wesołowski, przytakiwał Wajrak wraz z milionowymi egzemplarzami Gazety Wyborczej

Tristam’s woodpecker (Dryocopusjavensis richardsi)
Tristam’s woodpecker (Dryocopusjavensis richardsi)

To odpojawienie się Dzięcioła Tristama jest znakiem wskazującym na dobry wybór drogi rozwoju oraz wskazówką dla dalszych wysiłków w tym kierunku dla  Korei Ludowo-Demokratycznej – twierdził Ojciec Narodu Kim Ir Sen

https://polskawlesie.pl/manipulacja-ideologiczna-polskiej-szkoly-czyli-idee-i-ideologie-w-hodowli-lasu/
Jak zwykle wybór należy do wolnego i krytycznego Kowalskiego i Kowalskiej a nawet do Kowalszcze.
Nawiązując do powyższego, Ministra Nowacka, wskazuje co tak naprawdę jest w edukacji istotne:

Nowacka i nowe wytyczne dla rankingów szkół
Nowacka i nowe wytyczne dla rankingów szkół

Artykuły powiązane

Common_raven_by_David_Hofmann.jpg

Czy rozdziobią nas kruki i wrony – rzecz nie tylko o krakaniu

Na straży ekologistycznych interesów zawsze stają „Gazeta Wyborcza” i TVN. Może się mylimy i sprawy toczą się w kierunku odwrotnym – na straży interesów tych grup medialnych dzielnie stoją ekologiści? Od czasu Rospudy wiemy też jak tworzyć rzeczywistość nie tylko wirtualną, jak realnie można wpływać na porządek prawny w państwie. Jak manewrować nie tylko tekstem czy kamerą, lecz również ludźmi. Parę dni temu mogliśmy nauczyć się, jak mamy krakać..

Pióro i ich kolekcjonowanie jest praktycznie niemożliwe w oparach absurdu legislacji III RP

Moja córka zbiera piórka

Ludzie interesują się różnymi rzeczami. Zbierają znaczki, etykiety od piwa, żelazka, zegary. Nie sposób wymienić. Moja córka zbiera piórka. Nie jest systematyczna ale niezwykle pazerna. Jak się na oczy jakieś napatoczy to koniec.
Czegóż to jeszcze nie zbierają. Zbierają bursztyn i szyszki, kamyczki i muszelki. To są części naszej natury. Na szczęście nie wszyscy, bo inaczej nie uświadczylibyśmy żadnego kamyczka w zasieku wzroku i pod stopą.
Ale lepiej dmuchać na zimne. I ograniczyć ludzką pazerność. Od czegóż mamy Ustawę ochrony przyrody, służby stojące na jej straży oraz stowarzyszenia ekologistyczne z tabunami wolontariuszy. Wspomogą i przypilnują Kowalskiego, w razie potrzeby szepną gdzie trzeba lub raban podniosą na okolicę czy tumult na cała Unię. Bo wśród nich też są przecież super fanatyczni zbieracze, i musi przede wszystkim dla nich wystarczyć. Prawda, Panie Macieju Nowicki, Ministrze od klęski do klęski … i wszyscy kolejni?

Fasada - Kościół Konkatedralny pw Bożego Ciała na Kamionku, Warszawaj

Rekolekcje w szkołach dobiegają końca

Ponad 10 lat temu opublikowałem artykuł o rekolekcjach w szkole. Uczęszczały na nie nie tylko moje dzieci. Artykuł był pokłosiem korespondencji z Minister Edukacji Narodowej.
Wprowadzenie religii do szkół to efekt rządu Jana Olszewskiego oraz Andrzeja Stelmachowskiego – obaj w latach 80-tych reprezentujący władze kościelne i Episkopat.
Religia w szkole to ewidentna porażka krótkowzrocznego chciejstwa kleru, wspierana przez wszystkie siły magdalenkowej transformacji. Po trzech dekadach wyraźnie widać, że te działanie nie wzmocniły Kościoła i ducha w społeczeństwie. Łatwo było to przewidzieć i były osoby, które miały tego świadomość.
Jestem przekonany, że są na świecie siły, które planują nie w perspektywie kilku dni, miesięcy czy wyborczego periodu, lecz w perspektywie dekad i jeszcze dłuższej. Zwykły zjadacz chleba, zajęty codzienną mitręga i wiązaniem końca z końcem nawet o tym nie myśli. Umykają mu też powolne przemiany i skutki odległych w czasie decyzji.
Strajk kobiet, napaść na kościoły.
To nie jest efekt nagły. To efekt długoletnich procesów. Wprzęgnięta w to jest machina polityczna wszystkich poliklik, na przemian od 1989 roku zarządzających państwem. To wynik tego zarządu lub realizacji narzuconych z zewnątrz projektów.

Fragment artykułu z Lasu Polskiego

Kontrybucja

Kontrybucja a prywatyzacja LP
Z pewnościa PiS nie osiagnie już takiego poziomu zaufania jak to było w roku 2015. Tym samym nie osiągnie wyniku wyborczego, który zagwarantuje mu miażdżącą przewagę w Sejmie. Przewgę niewykorzystaną lub przewagę zmarnotrawioną. Lub przewagę utopioną. Gołosłowne, jak zwykle, obietnice sanacji, w trakcie realizacji jedynie podwoiły zadłużenie państwa odziedziczone po poprzednim rządzie. Rządowi PO/PSL, podobnie jak PiS, „realizującym” się z sukcesem. Z pewności były/są to dla działaczy i sympatyków obu poliklik lata tłuste.
Przypominam kuriozalny epizod rabacji LP w celu zaspokojenia nieudacznictwa klasy sprawującej władzę. Klasy próżniaczej lub kasty szczególnie niedotykalnej.
Mamy więc rok 2014, gdy kometa przeszywała nieboskłon, a zachody słońca – często wyjatkowo czerwone wskazywały na nadchodzące, ale nieodgadnione i tajemnicze … Kontrybucja nałożona na Lasy przedłużyła agonię, ale nie uchronila. A fałszywka prywatyzacji wpłynęła i ma wpływać na nastroje ciemnego luda.

John Bull puszcza wiatry

Efekt cieplarniany puszczania wiatrów

Powstrzymajmy się od pierdów. Na początek tylko do 2040 roku.
Ludzkość od zawsze ambitnie pokonywała bariery, które stwarza natura. Lub stwarza sobie problemy, by je pokonywać lub z nimi walczyć. Nie zawsze ma to związek z realnymi problemami. Najczęściej tworzone są sztuczne, często wyrafinowane modele, dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, wzmacniane co jakiś czas nowymi koncepcjami. Wiadomo bowiem, że skupienie się na walce, w dodatku słusznej walce, może jednoczyć masy i kierować je w określoną stronę. To bardzo ważne, by Świat się jednoczył, by realizował jedynie słuszne cele, odrzucając cele niesłuszne. Powstrzymajmy się od pierdów.
Na początek tylko do 2040 roku.

Zrobieni w wariaka – rozmyślania przy czytaniu komentarzy

W 2011 roku „Polityka” zamieściła artykuł Jana Łukaszewicza pt.: „Zapuszczona Puszcza”. Od razu stał się przedmiotem ataku sam autor, tygodnik, Instytut, w którym autor pracował…
Czytając komentarze trudno uwierzyć, że dyskusja pojmowana przez świat nauki-nieuki ma polegać na krzykach, tupocie, ostracyźmie i cenzurze. Komentarze są świadectwem upadku, i są świadectwem stanu państwa – gdyż komentarz zamieścił także wiceminister środowiska Janusz Zaleski. Gore nam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *