Kraj się toczy, a może nawet zatacza.
PZPR liczyła ponad 2 miliony członków. Musiałaby liczyć ponad połowę mieszkańców, stale dodatkowo zasilanych państwowymi środkami czy projektami, by mieć jakąś gwarancję trwałości władzy w systemie wyborczym, i poprzez kupowanie głosów.
Zmieniają się ludzie.
Każda kiełbasa wyborcza prędzej czy później ma swój koniec. Koniec PO i koniec PiS. PSL, SLD i Kukiz ten koniec właściwie już osiągnęli. Polikliki bawiąc się w społeczne łapownictwo (a właściwie w prestidigitatorskie manipulacje) niszczą nie tylko społeczeństwo i kraj, niszczą też siebie (miejmy nadzieje, że ten ostatni element przyspieszy). Niszcząc społeczeństwo niszczą też własne rodziny, dzieci, wnuki.
Powoli zacierają się już początki dobrej zmiany.
Odświeżę więc pamięć:
PiS wystartował z wieloma programami, które artykułował przed wyborami i zaraz po wyborach. Wiele z nich wyglądało na plany zmian systemowych i strukturalnych, gdyż bez tego nie można byłoby ich zrealizować. Inne z kolei wskazywały na determinację w przywracaniu racjonalności oraz odpowiedzialności osobistej.
Przed wyborami 2015 roku, Prezes PiS J. Kaczyński bardzo krytycznie opowiadał o stanie Puszczy i negatywnie oceniał dotychczasowe działania w kierunku hołubienia kornika. Dziś już wiemy, że działania PiS, mimo różnorakich medialnych przekazań, skutkują obrazem kompletnego zniszczenia i przyrody puszczańskiej i olbrzymiego majątku wspólnego. Podejmowane przez rząd „dobrej zmiany” legislacje spowodowały zdecydowanie gorszą sytuację puszczańskiej kniei od tej, którą wytworzyła „zła zmiana PO/PSL”. To by wskazywało, że na froncie zniszczenia i destrukcji Puszczy Białowieskiej toczy się wyścig idioty, gdzie metą ma być kompletne zniszczenie „dumy narodowej, w której odtwarza się żubra”.
Przypomnę plany odbudowy i modernizacji gospodarki wodnej, odtworzenia istniejących szlaków wodnych, „udrożnienia ich”. Nic takiego się nie stało. Stało się zaś powołanie kolejnego ciała biurokratycznego – Wód Polskich i dodatkowego opodatkowania, a widocznym efektem tych działań jest racjonowanie wody, czyli ograniczanie gospodarczego rozwoju. Prawdopodobnie za moment poznamy i tu procedury znane nam z innych centralnych administracji, jak RDOŚ i GDOŚ, gdzie brak kompetencji, elastyczności i działania zastępują procedury drenujące potrzeby obywatelskie w celu zasilania ekologistycznego nieróbstwa i chciejstwa, nie przybliżając nas do realnej ochrony oraz wzbogacenia zasobów wodnych (najuboższych w Europie).
Mimo werbalnych planów i obietnic, nie zobaczymy na polskich ulicach miliona samochodów/pojazdów elektrycznych.
Sądy działają w starym gorsecie, a atmosfera permanentnej wojny w tym obszarze państwa nie kształtuje nowego i lepszego, lecz wznieca społeczne niepokoje.
Nowe otwarcie, które dokonało się w Sejmie na przełomie 2015 i 2016 roku uprzytomniło mieszkańcom kraju ogromną skalę zaniedbań, czy wręcz działań na szkodę ze strony „złej zmiany”. Nie było ministra, który by z wysokiej, bo sejmowej trybuny, nie informował publicznie o wnioskach do prokuratury. Czyżby nic nie były warte? Czy może to była tylko sejmowa konfabulacja PiS – bo telewizja nie transmituje rozpraw sądowych czy cel więziennych z byłymi prominentnymi działaczami PO/PSL?
Marszałek Sejmu w dniu 1 marca 2020 w osobie Pani E. Witek, nie mówiła już o żadnych pierwotnych planach systemowych i gospodarczych, lecz o programach socjalnych. Namawia do wspierania PiS ze względu na te programy, sugerując, że stracą one byt w przypadku gdyby Polacy wybrali inaczej (zbliżają się wybory prezydenckie).
Programy socjalne są ograniczone demograficznie i nie mogą być kierowane do wszystkich. Jeśli za nimi nie stoją zmiany systemowe mające popychać kraj do przodu, lecz czynią wzrost podatków oraz ściąganie taniej siły roboczej, to nie ma żadnej perspektywy na poprawę sytuacji w pełnej przestrzeni kraju. Programy socjalne służą podtrzymywaniu władzy oraz realizacji działań rządu, które już nie są medialnie przekazywane ludowi. Te zaś niszczą kolejne przestrzenie polskiej suwerenności, która już wcześniej była wątpliwa, niszczą i podważają polski majątek oraz polskie zasoby – w tych obszarach rządy PiS różnią się jedynie kierunkiem wasalizmu.
Wspieranie rodziny to także medialne działania, ale rozwiązania legislacyjne wskazują na coś innego.
Mieszkanie+
Dalekie wizje planistów PiS wskazywały każdemu Polakowi jego miejsce docelowe: ładny domek kryty ceglaną dachówką, z ogródkiem, lub własny kąt na osiedlu w dużym mieście. By to zrealizować rzecz jasna, potrzebny jest odpowiedni system i struktura.
Mieszkanie Plus to kolejny projekt wspomagania obywatela w zaspokojeniu jego tęsknoty za własnym miejscem do spania. „Filar społeczny pakietu Mieszkanie Plus jest segmentem budownictwa mieszkaniowego zaspokajającym potrzeby mieszkaniowe osób średnio i najniżej zarabiających.” Gdy czytamy ten fragment, zastanawiamy się, czemu Państwo nam na okrągło organizuje i cyzeluje dobrobyt różnymi programami, a nie zrobi programu zasadniczego Pensja Plus lub Podatki Minus. Gdy uświadomimy sobie, że już sam L. Balcerowicz „obiecał nam Niemcy” w 30 lat od przyjęcia „jego” rewelacyjnych koncepcji (rabacji, m.in. przez nich-Niemcy, naszego majątku narodowego) to zastanawiam się czy Mieszkanie Plus wspiera nam wzrost naszych dochodów, czy ma go zastępować na otarcie łez. Bo co tu robi dwa miliony Ukraińców za przysłowiową miskę, podczas gdy nasi chleb z pieca niemieckiego i brytyjskiego…
A więc Mieszkanie Plus, jak inne „plusy” mają wyrównywać szanse i zastępować realny przyrost dochodu setnej części wszystkich Kowalskich. Zanim się Kowalski połapie, w czym rzecz, to nie będzie miał kolejnych fabryk, kopalni, złóż, lasów, a na karku najemników do wykarmienia i perspektywę spełnienia zaszczytnego i ostatecznego obowiązku – u boku budowanego przez PiS neobanderyzmu.
„Celem Narodowego Programu Mieszkaniowego jest zwiększenie dostępu do mieszkań dla osób o dochodach uniemożliwiających obecnie nabycie lub wynajęcie mieszkania na zasadach komercyjnych (do 2030 r. liczba mieszkań przypadająca na 1 tys. mieszkańców powinna osiągnąć poziom 435 mieszkań na 1000 osób).” – czyli zasadniczym celem nie jest wybudowanie mieszkań, lecz osiągnięcie w kraju poziomu 435 mieszkań na 1000 osób.
„Cały proces inwestycyjny trwa od 4 do 6 lat. Realizacja inwestycji w ramach programu Mieszkanie Plus rozpoczyna się zatem dużo wcześniej niż wbicie pierwszej łopaty.” – Innymi słowy niewiele się zmieniło w postrzeganiu potrzeb i ich realizacji.
Polska, która ma ogromne zapóźnienia infrastrukturalne – m.in. drogowe, stworzyła w Ministerstwie Środowiska (sic!) Ustawę ochrony przyrody rzekomo w celu wsparcia procesu inwestycyjnego w obszarze budownictwa drogowego. Nie stworzyła Polska rozwiązań prawnych w Ministerstwie Infrastruktury w celu maksymalnego skrócenia czasu inwestycji i minimalizowania kosztów okołoinwestycyjnych, lecz przeciwnie, stworzyła legislację MŚ, która wydłuża proces i generuje ogromne koszty – mamy jedne z najdroższych dróg w budowie.
Jeśli Państwu zależy na rozwoju budownictwa to naturalnym jest, że bierze się za redukcję procedur, które mitrężą cały proces dochodzenia do rozpoczęcia inwestycji lub je znosi. PiS zależy, jak już napisałem na wstępie, na czym innym. Samo mieszkanie dla Kowalskiego to łatka do prawdziwych zamiarów. Bo mitręga okołobudowlana trwać ma od 2 do 4 lat, zanim dojdzie do wbicia łopaty! Nie uproszczono procedur, by trwały 2 miesiące!
Obrazek przedstawiający Pana J.Kaczyńskiego jest więc obrazem, który ma wpływać na nasze lepsze samopoczucie. I wpływa – na samopoczucie tych, którzy nie interesują się prawdą.
Samo zaś mnożenie urzędów, kolejny zabór publicznych środków zamiast instytucjonalnych/systemowych zmian w kierunku wykorzystywania istniejącego potencjału nie powinno wywoływać w nikim westchnień zachwytu i euforii. Jakże prawdziwie brzmią i dziś słowa Bartłomieja Sienkiewicza, które można poprzedzić krótkim wstępem: „Jak było, tak jest: ch.., d..a i kamieni kupa”
Dziś jednym z elementów mających wspomóc system budownictwa w ramach programu Mieszkanie Plus jest państwowa osoba prawna pn.: Krajowy Zasób Nieruchomości.
Krajowy Zasób Nieruchomości
Bardzo szybko uporano się z koncepcją Krajowego Zasobu Nieruchomości. Firma ma działać kierunkowo dla poprawy doli Polaków w zakresie mieszkalnictwa. Przejęła w tym celu w postaci aportu lub gwarancji zastawione obszary Skarbu Państwa – olbrzymi majątek Polaków – by nie było niedomówień. Tym samym Polacy zostali wyzbyci, np.: z powierzchni 600 tysięcy hektarów lasu – bo taką powierzchnię wskazano do Zasobu. Oznacza to, że gdyby osoba prawna pod nazwą Krajowy Zasób Nieruchomości zaczął się źle czuć, (co jest przecież możliwe, a nawet, jak uczy doświadczenie, wysoce prawdopodobne, gdy tylko nastąpi kolejna perturbacja polityczna. Nie jest wykluczone, że i obecna poliklika, może zdanie zmienić, wówczas zasób Lasów Państwowych zmniejszy się do tego z roku: 1967. Nie będzie to powierzchnia 7,2 milionów hektarów, lecz 6 milionów i 600 tysięcy hektarów. To kolejne grabienie majątku Polski, w dużej mierze wytworzonego w tak nielubianym PRL – a może to jest zasadnicza przyczyna niszczenia leśnego majątku. Uwzględniając to, iż nie widzimy Tuska czy Rostowskiego, nie mówiąc o Nowickim, Korolcu, Zaleskim czy Tomaszewskim za kratami, należy domniemywać, że taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny. Niezależnie od tego czy chrapkę na lasy przejawia hałastra z Nowego Yorku (pamiętamy wszak o doniesieniach Wikileaks z Tuskiem, Komorowskim, Kaczyńskim na pierwszym planie – Wikileaks; wpisy w aneksie) czy tylko „miejscowe byznesmeny”, istnienie KZN stanowi zagrożenie dla majątku Polaków i Państwa.
Przekazywanie do KZN obszaru 600 tysięcy hektarów (Tomaszewski/Szyszko/Adamczyk/Szydło/Morawiecki) to znacznie bardziej bolesna kwestia od kontrybucji nałożonej przez Rostowskiego-Tuska („tylko” 1,5 miliarda złotych).
Patriotyczna narracja (choć pamiętajmy, że jednak m.in. neobanderowska w realizacji), i nabożne uczestnictwo w nabożeństwach nie powinno nas znieczulać i mylić, gdy idzie tak naprawdę wyłącznie o naszą własną kieszeń.
Tym bardziej, że …
Lasy Państwowe działają na mniej niż pół gwizdka
Napór medialny otaczający Polaków, w którym uczestniczy także telewizja publiczna, wskazuje, że w Lasach trwa wycinka, że jest zła i lepiej gdyby jej nie było. A wówczas, żyłoby nam się lepiej i …
Oczywiście jest to nieprawda, to ideologia ekologizmu, której głównym sponsorem jest Państwo i jego agendy, np.: Minister Środowiska, Minister Płacy, Pracy i Polityki Socjalnej, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji nie mówiąc o Ministerstwie Sprawiedliwości, Prokuratorze Generalnym czy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego – choćby przez zaniechania.
Od połowy lat 90-tych XX wieku obowiązuje zasada, że wycinka w Lasach dotyczy tylko 50% masy ich przyrostu. Oznacza to, że na rynek krajowy trafia tylko połowa produkowanej przez Lasy Państwowe masy. Tym samym LP zamiast uzyskać ze sprzedaży 100% od 30 lat uzyskują tylko 50%. Abstrahując od tego, że niesie to ogromne dodatkowe zyski w państwach, które użytkują masę zbliżoną do 100% leśnego przyrostu, mamy permanentną stratę ogromnego majątku. Jak można w tej sytuacji zrozumieć medialną propagandę na temat jakiejkolwiek wycinki dokonywanej w polskich lasach? Jak można zrozumieć napór pseudoekologicznych stowarzyszeń? To ewidentne wspieranie państw obcych i ich gospodarek leśnych, w których takie prawa obskurantyzmu ekologistycznego i naukowego nie obowiązują. Tym samym są to działania na szkodę Polski i Polaków.
Ta strata nie jest do odrobienia, gdyż niepozyskany w odpowiednim momencie surowiec drzewny staje się bezwartościowym i bezkształtnym próchnem.
Spróbujmy jednak z grubsza policzyć…
Średnie użytkowanie w LP w okresie ostatnich 30 lat to ok 25 mln m3 surowca, a średnia cena to ok. 300 zł za m3, co daje roczny przychód na poziomie ok.7.5 miliarda złotych. Rentowność LP jest skandalicznie niska i oscyluje na poziomie 4-5%, czyli zysk oscyluje na poziomie 340 milionów złotych rocznie. Warto wskazać, że w krajach, gdzie lasy państwowe pełnią funkcje gospodarcze, a nie administracyjne (jak to jest zgodnie z magdalenkową koncepcją w Polsce), rentowność oscyluje na poziomie ok 15 – 20 % (czyli organizacja np. austriackich lasów państwowych generowałoby u nas zysk na poziomie 1,5 mld zł, czyli ponad 4 razy większy niż generują wyśmienici zarządcy DGLP – „Na czym polega las…”).
W każdym razie, przez 30 co najmniej lat Polakom przeciekał przez palce majątek ok. 340 mln zł rocznie, to łącznie ponad 10 miliardów złotych.
Czy wybitny finansista i bankowiec, zarządca majątkiem narodowym i szczodry rozdawca misek ryżowych złapał takiego złodzieja? A Prokurator Generalny? A może nic nie wiedzą, bo NIK realizuje badania takie, jakich oczekują (np. w Puszczy Białowieskiej).
A Kamiński? Pamiętacie mistrza świata w ściganiu bezpieczeństwa wewnętrznego (ABW robi to, na co jest polityczne przyzwolenie)?
Oczekuję 10% znaleźnego.
Wzmacnia nas Krajowy Zasób Nieruchomości
W tych to pięknych okolicznościach przyrody powstaje plan wspomożenia Polaków w ich mieszkaniowej nadziei-beznadziei. Zabiera się Lasom ogromną ich połać, zamiast wykorzystywać ich gospodarczy potencjał.
Ile mieszkań można kupić za 10 mld zł (czyli za kwotę z premedytacją straconą i rokrocznie powiększaną o ok. 340 milionów złotych)?
Średni koszt metra kwadratowego mieszkania w Polsce to ok 3,5 – 4 tys. zł (choć firma budowlana z Ciechanowa realizuje stan surowy zamknięty w cenie 1000 złotych za m2 – wczoraj widziałem ofertę). A mieszkanie dla rodziny 2+2 o dobrze zaprojektowanym układzie to około 70 metrów, a więc koszt 260 tysięcy złotych. Gdyby rozdawać mieszkania, beż żadnego udziału materialnego przyszłych mieszkańców, to za kwotę 10 mld zł tych mieszkań byłoby ok 40 tysięcy. Austriacy rozdaliby zaś nam około 150 tysięcy mieszkań (gdyby tylko mogli zarządzać naszymi Lasami).
Oczywiście nikt mieszkań nie rozdaje. I nie jest to celem polityki mieszkaniowej kraju, która artykułuje go, jako przyrost zasobów mieszkaniowych w Państwie. Mieszkania będą stanowić zasób i będą wynajmowane za określony rynkowy czynsz, z możliwością jego obniżenia w szczególnych warunkach i możliwością wejścia w posiadanie po latach. Załóżmy, że te warunki obniżą dostępność mieszkania o 10-20 procent. Czyli koszt mieszkania wartego 260 tysięcy, będzie realnym kosztem nabywcy na poziomie 245 tysięcy. Wpłaty chętnych na takie mieszkanie, dokonywane z ich własnych zasobów lub z kredytów, powodują, że kapitał własny przedsięwzięcia nie jest jednorazowo wydawany na projekt. To oznacza, że przykładowa kwota 10 mld zł będąca w dyspozycji, może wygenerować na rynku nie 40 tysięcy mieszkań lecz zdecydowanie więcej.
A ile mieszkań dał program Mieszkanie+ wraz ze spółka państwową pn.: KZN? – Kilkaset, no może kilka tysięcy w okresie kilku lat istnienia.
Wymuszono zgłoszenie do KZN gruntów Skarbu mających mieć właściwości działek budowlanych. Jak to się stało, że po weryfikacji, pozostało ich mniej niż 0,1 procenta? Czy Ci, co zgłaszali pod presją działki, czynili to w dobrej wierze, czy też po to by bić rekordy uniżoności wobec politycznego pryncypała, który wymyślił kolejną koncepcję i obdarzył nią …?
Tym samym wskazuję na kolejną kwestię wewnątrz tego systemu, która poza samą jego złą istotą jest źle realizowana. Wygląda wręcz na to, że wewnętrznie podlegli urzędnicy sabotowali koncept zgłaszania właściwych działek (zgłoszono w sumie ponad 500 tysięcy sztuk). Lub ich (działek) weryfikacja, która trwała ponad 2 lata (i przez ten czas absorbowała rzesze urzędniczych specjalistów) była zła. Nie jest żadnym sukcesem prowadzenie dwuletniego procesu weryfikacji działek zgłoszonych w intencji zabudowania ich „mieszkaniami plus”. Urzednicza, dwuletnia ciermiega zakończyła się pozytywnie w 500 przypadkach/działkach!
Organizacja KZN ma postać spółki. Jej zasobem są działki przeznaczone do zabudowania w ramach projektu Mieszkanie plus.
Czemu DGLP Konrada Tomaszewskiego z Ministrem Środowiska Janem Szyszką zgłosili do KZN powierzchnię 600 tysięcy hektarów lasów?
Lasy Państwowe są szantażowane od dawna z powodu złej Ustawy o lasach, kompletnie alienujacej monopolistę na rynku drzewnym od Państwa i jego potrzeb.
V. Rostowski wyjął z leśnej kasy 1,5 miliarda, a teraz Szydło z Morawieckim wyciągnęli łapy po 600 tysięcy hektarów lasu.
Jaka to wartość: 600 tysięcy hektarów powierzchni leśnej.
Policzmy: Niedawno dowiedzieliśmy się, że w Beskidzie Niskim potrzeba było 150 tysięcy złotych na zakup 5 hektarów lasu (miał być dziki, ustronny, stać się pseudo ochroniarską idyllą stowarzyszenia, które ściągnęło środki od naiwnych: w Polsce istnieje już system Parków Narodowych, który wypełnia te cele).
Bez wielkich zaokrągleń kwota 150 tysięcy wskazuje, że hektar lasu kosztował w okolicach Dukli 30 tysięcy złotych (wiecie gdzie jest Dukla?). Abstrahując nawet od tego, że wskazana powierzchnia 600 tysięcy hektarów miała spełniać warunki działek budowlanych, więc położonych w okolicach istniejących aglomeracji, miast i miasteczek (a więc dzikość i odosobnienie nie sa pożądane), to zdajemy sobie sprawę, że to kwota śmiesznie niska: 3 zł za 1 m2 działki potencjalnie budowlanej (sic!). Powierzchnia leśna 600 tysięcy hektarów liczona wg zasad dzikości i odludzia daje nam wartość rynkową 1,8 miliarda złotych. Gdy jednak urealnimy tą wartość przyjmując, że minimalna wartość działki
budowlanej oscyluje dziś między 54 zł a 187 zł za 1 m2, lub odrzucając te wartości jako skrajne przyjmiemy, że koszt kształtuje się między 66 zł do 121 zł za 1 m2, i średnią cenę (bez drzewostanu) na poziomie ok 90 zł za 1 m2 okazuje się wówczas, że wartość tego gruntu (bez wartości drzewostanu) to kwota 540 miliardów złotych. To już niemal tyle, na ile przystałaby hałastra z Nowego Yorku wraz z izraelskim zapleczem.
Nie było wielkiego lamentu. Protestów, i zbierania podpisów. List, lub raczej liścik*, wystosowała leśna Solidarność…Może aktywiści liczą na jakieś mieszkanie+.
Buzek z Krzaklewskim ( przypomnę, że działali w imieniu Solidarności) opracowali plan prywatyzacji i reprywatyzacji LP.
Ustawa stanęła na posiedzeniu Rady Ministrów na początku lipca 2016, więc musiała być uzgodniona co najmniej miesiąc wcześniej – w czerwcu, a dr K. Tomaszewski – Dyrektor Generalny LP – chwilę po uchwaleni oświadczył, że jest kompletnie zaskoczony obszarem, … który sam wskazał do KZN, że będzie walczył o zmianę tej powierzchni.
Czy byłoby to możliwe, gdyby LP były firmą i płaciły normalne podatki i realizowało zadania gospodarcze dla wspólnego dobra? Nie 340 milionów, lecz 1,5 miliarda, a może nawet 5-6 miliardów (pod warunkiem opieki nad wodami śródlądowymi i ochrony przeciwpowodziowej).
Jak na przykład Lasy Państwowe Austrii, które budują elektrownie wodne.
W Czechach tamtejsze lasy państwowe będące przedsiębiorstwem państwowym, płacą rocznie ok. 1 miliarda złotych podatku państwu z działalności na powierzchni 1,3 mln ha lasów, (a zajmują się ponadto wodami śródlądowymi i ochroną przeciwpowodziową), zwiększając przy okazji swoją powierzchnię, czyli zassób, w oparciu o rynkowe zakupy.
Policzcie: 1 miliard złotych (nie 340 milionów) przez 30 lat. A lasów mają nie 7 milionów hektarów, lecz 1,3 miliona hektarów. Jak myślicie w czyim interesie działają?
Gdyby Czesi zarządzali Lasami Państwowymi Polski na warunkach czeskich, to do naszej wspólnej kasy trafiałoby 6 mld zł rocznie (nie 340 mln zł jak to dziś wpłaca A Konieczny – a gdzie reszta, Panie Dyrektorze? ławeczka w Łazienkach to najwyżej dla dwojga). Przez 30 lat daje to Państwu 180 miliardów złotych (rachunek jest prosty: 30 lat x 6 mld daje nam 180 mld, podczas gdy zamiast tego LP dały: 30 lat x 0,34 mld czyli 10,2 mld zł; czy wyobrazacie sobie tą różnicę: 170 miliardów złotych). Czyż potrzeba manipulacji Mieszkaniem+, Emeryturą+ czy 500+?
Można zbudować pięć programów mieszkaniowych dla Polski. Można nawet i dziesięć. I truchtać w miejscu, robiąc głupie miny, fundując ławeczkę w Łazienkach, i leżąc krzyżem w kościółku zarzynać kolejną kurę znoszącą złote jajka, i rozpowiadać, że to najlepszy pomysł na świecie.
Wiadomo więc, że wszyscy w wokół nas, rozdziawiają gęby ze zdziwienia, klaszczą, i proszą o więcej.
PS
Zgodnie z przyjętą w 2019 roku zmianą w Ustawie o KZN, przepisy ustawy nie będą stosowane do gruntów zarządzanych przez Lasy Państwowe. Z przeprowadzonej analizy wynika, że nieruchomości ujęte w wykazach położone są w większości w dużych, zwartych kompleksach leśnych, co stanowi istotne ograniczenie ich wykorzystania pod inwestycje mieszkaniowe.
W sumie z ponad 500 tysięcy zgłoszonych działek, po ich weryfikacji zakwalifikowano pod budownictwo programu Mieszkanie+ tylko 500 działek, czyli co tysięczną zgłoszoną działkę!
Jestem w stanie dopomóc, i wskazać jeszcze kilkanaście – w ramach wolontariatu.
Epilog
Czy można marnotrawiąc ogromny majątek z jednej strony, budować jednoczesnie z drugiej strony dobrobyt i jakiekolwiek projekty pozytywne dla Polaków i Państwa.
Gdy mamy świadomość ogromnego wyniszczania, które dzieje się w każdym dniu, w każdej godzinie, to każdy podsuwany plan mający cokolwiek usprawniać, wzmacniać i budować nie może być wiarygodny i uczciwy. Nie piszę tu o przypadku, pojedynczym błędzie, lecz o działaniu długotrwałym i ciągłym – na szkodę.
Uczciwość nie pozwala, by w tym samym czasie coś niszczyć i coś budować. W takiej rzeczywistości nigdy bilans nie bedzie dla nas pozytywny. To hipokryzja i pogrążanie.
* – Komorowski mówi…
link do dokumentu ambasady SZA
* – Kaczyński w 2009 roku zobowiązał się …
link do dokumentu ambasady SZA
* – List Solidarności :
pismo-21-lipca-2017_KZN (1)
Jedna odpowiedź
Lasy lasami ale to co się w Dębicy dzieje! Prac przy budowie dębickiego Mieszkania PLUS przy ulicy Ratuszowej w Dębicy nie opóźnia nawet obecna sytuacja. W ratuszu odbyło się także spotkanie radnych z przedstawicielami PFR Nieruchomości, głównego wykonawcy programu. W trakcie spotkania miały zostać przedstawione informacje związane m.in. z kryteriami przydzielania mieszkań.