„W telewizji pokazali, a uczeni potwierdzili
Że jednemu psu gdzieś w Azji można przyszyć łeb od świni”
Telewizja – słowa Jacek Kleyff, 1972
Art. 21. Misja publiczna
1. Publiczna radiofonia i telewizja realizuje misję publiczną, oferując, na zasadach określonych w ustawie, całemu społeczeństwu i poszczególnym jego częściom, zróżnicowane programy i inne usługi w zakresie informacji, publicystyki, kultury, rozrywki, edukacji i sportu, cechujące się pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością oraz innowacyjnością, wysoką jakością i integralnością przekazu.
Dz.U.2019.0.361 t.j. – Ustawa z dnia 29 grudnia 1992 r. o radiofonii i telewizji
Dalej czytamy między innymi:
„2. Programy i inne usługi jednostek publicznej radiofonii i telewizji w ramach jej misji publicznej powinny:
1) kierować się odpowiedzialnością za słowo i dbać o dobre imię publicznej radiofonii i telewizji;
2) rzetelnie ukazywać całą różnorodność wydarzeń i zjawisk w kraju i za granicą;
3) sprzyjać swobodnemu kształtowaniu się poglądów obywateli oraz formowaniu się opinii publicznej;
4) umożliwiać obywatelom i ich organizacjom uczestniczenie w życiu publicznym poprzez prezentowanie zróżnicowanych poglądów i stanowisk oraz wykonywanie prawa do kontroli i krytyki społecznej;
5) służyć rozwojowi kultury, nauki i oświaty, ze szczególnym uwzględnieniem polskiego dorobku intelektualnego i artystycznego;”
Czy to się rzeczywiście dziś dzieje w przestrzeni publicznych mediów?
Obserwujemy autoreklamę, a za chwilę kronikę policyjną – codzienność głównego wydania Wiadomości TVP.
***
Jest wielu zwolenników powszechnego opodatkowania obywateli za misyjność i niezależność mediów państwowych i publicznych, oraz wykluczenia z nich reklam. Wielu zwolenników republiki w prawie – a więc sytuacji, gdy prawo stoi ponad jakimkolwiek politycznym ugrupowaniem, a nadzór nad przestrzeganiem prawa, także w zakresie niezależności mediów publicznych jest wyłączony z prerogatyw rządu. Póki media publiczne są w kagańcu jakiejkolwiek polikliki, nie są niezależne. Tym samym nie jest również przestrzegane prawo Konstytucji wskazujące na wolność do wyrażania opinii czy zakazu cenzurowania informacji na obszarze Polski.
Konstytucja zakazuje cenzury.
Czy w takim razie cenzury nie ma?
Brak informacji, ograniczanie ich – to cenzura. Brak możliwości polemiki i krytyki – to cenzura. Autocenzura czy cenzura właścicielska – czy to nie cenzura?
Bo cenzura to niekoniecznie Urząd Cenzury…
Brak przestrzegania tych standardów w przestrzeni mediów publicznych, szczególnie tych mediów, wpływa na brak standardów w tej przestrzeni w całym obszarze mediów. Standardem staje się powszechna cenzura wielorakiego rodzaju.
Cenzura kiedyś. Cenzura dziś.
Nie wszyscy pamiętają czasy, gdy o możliwości zaistnienia czegokolwiek w przestrzeni publicznej decydował specjalnie w tym celu powołany Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk . Urząd z ulicy Mysiej nr 5 w Warszawie najpierw w sposób niewidoczny ograniczał możliwości swobodnego przekazu, później odbywało się to publicznie – ze wskazaniem określonej podstawy prawnej.
Jak jest to dziś.
Najczęściej mamy do czynienia z autocenzura i cenzurą właścicielską. Często też samo działanie cenzorskie jest zastępowane pojęciem niespełniania „określonych wymogów etycznych” przez autora treści. Najczęściej nie są wyszczególniane te etyczne i moralne cechy, które są naruszane.
Wszystko to dzieje się w państwach, dla których demokracja i wolność słowa jest tak ważna, ze gotowe iść na wojnę.
Na powszechne zagrożenie tego rodzaju wskazywał George Orwell. Opisywał nawet zasady funkcjonowania Ministerstwa Prawdy, które zajmowało się w skali globalnej tworzeniem faktów w istniejących już źródłach – a więc zastępowaniu w bibliotekach, encyklopediach, etc niewygodnych faktów fikcjami, które akurat miały obowiązywać w społeczeństwie.
Czy to się nie dzieje? Historia, która stała się polityką historyczną, jest pierwszym elementem indoktrynującym społeczeństwa. Historia dawna jak i ta najnowsza.
Podmiotami indoktrynującymi, czyli trenującymi ludzi w określonym kierunku były i są media. Szczególnie media pozostające poza społeczną kontrolą, ale propagujące wokół swoją społeczną i publiczna służbę.
To, że zlikwidowano Urząd Cenzury, zapisano jej brak w Konstytucji to tylko słowa.
Ministerstwo Prawdy nie może przecież mieć związku z cenzurą. Ogłoszono więc jej brak.
Czy powstanie Urząd ds. Antycenzury? Mogłaby to być Agencja ds. Badania Ograniczania Wolności Prasy i Przekazu.
Gdy myślę o cenzurze PRL, to przypominam sobie powycinane listy otrzymywane od brata w stanie wojennym – zawsze z dołączoną podstawą prawną dokonania cenzury; przypominam sobie białe plamy w gazetach – zawsze z podstawą prawną pozostawienia niezadrukowanej szpalty; i okres wcześniejszy – kasety Jana Krzysztofa Kelusa, który wydawał je poza obiegiem oficjalnym i poza cenzurą (żyje i zgodnie z własnym wyborem uprawia pszczelarstwo; co dziś myśli – „Kelus pisze do Michnika”), czy o nieprzerywanym show Jacka Kleyffa – z zapadającymi w pamięć na lata balladami, aktualnymi po dziś dzień (nikt go do więzienia nie wtrącił).
Konstytucyjna gwarancja braku cenzury jest w istocie pustym słowem. Zapis powstawał w okresie przesilenia po rozpadzie struktur PRL, i miał związek z cenzurą typu administracyjnego. Dziś brak Urzędu ds. Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk nie oznacza, że cenzura nie istnieje. Abstrahując od autocenzury (w sumie najbardziej wyniszczającej wolność i niezależność), istnieje cenzura wydawnicza i właścicielska, która nie leży w obszarze zainteresowania dzisiejszego państwa. Nie leży – to jest mało powiedziane. Jest wykorzystywana z pełną premedytacją przez to państwo na wielu obszarach jego funkcjonowania.
Wraz z likwidacją Urzędu na Mysiej nr 5 pojawiła się innego rodzaju cenzura, cenzura właścicielska i cenzura poprawności politycznej. Nie wspomaga się żadnym artykułem prawa, ale trwa i chichocze z demokracji – z polskiej demokracji.
Chichocze z Konstytucji.
Chichocze z SOLIDARNOŚCI, chichocze się z nas, głupców.
Nie powstanie Urząd Antycenzury! Ani Agencja ds. Badania Ograniczeń Wolności Prasy i Przekazu, która analizowałyby też przypadki (wcale nie rzadkie) ograniczania dystrybucji – jeszcze jednego wymiaru cenzury.
„Telewizja” to ballada, która dziś wydaje się jeszcze bardziej aktualna. Rok 1972 – rok ciemności PRL był jednoznacznie postrzegany jako okres braku wolności i cenzury. Dziś ta sama ballada wskazuje, że w gruncie nic się nie zmieniło. Jak przed pół wiekiem, ale w jakże innych okolicznościach, innej cywilizacji telewizja wciąż transmituje jak się smaruje margaryną, a gorące tematy zewnętrznych tragedii jednoznacznie mają nam uprzytamniać nasze osobiste, wspaniałe położenie, szczególnie, że co chwile słyszymy o sprawności państwowych organów ścigania …